Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mich z miejscowości Łąka k. Pszczyny. Od 2008 roku mam przejechane 49604.99 kilometrów w tym 7525.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.47 km/h
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl

Moje rekordy


Najwięcej w 24h: 200,05km w 6h:42min
Najlepsza średnia:35,87 km/h na trasie 42.44km
Największa prędkość: 78,08 km/h
Najdłuższy czas jazdy/dzień: 7h:02min

Losowe zdjęcia

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mich.bikestats.pl

Archiwum bloga

Free counters!
Wpisy archiwalne w kategorii

maraton

Dystans całkowity:1094.37 km (w terenie 639.60 km; 58.44%)
Czas w ruchu:62:18
Średnia prędkość:17.57 km/h
Maksymalna prędkość:69.03 km/h
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:167 (83 %)
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:57.60 km i 3h 16m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.35 km 40.00 km teren
04:21 h 12.03 km/h:
Maks. pr.:56.16 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Korbielów 2013

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 1 |

Oczywiście pogoda jak zwykle na maraton - zimno i mokro. Był to mój pierwszy start w Korbielowie i mogę od razu stwierdzić, że trasa za bardzo mi się nie podobała. Zdecydowanie za dużo odcinków dla mnie nie przejezdnych, a szczególnie dobijająca końcówka.

Od początku jechałem spokojnie, żeby oszczędzać siły. Na pierwszym asfaltowym podjeździe wyprzedziła mnie ogromna ilość osób, nie wiem gdzie im się tak spieszyło, choćby meta była na końcu tego podjazdu.

W zasadzie bez większych problemów jechałem do ok. 30km gdzie był bardzo szybki zjazd po szerokiej dobrze ubitej szutrowej drodze, gdzie co kawałek były w poprzek drewniane belki. Gdzieś w połowie tego zjazdu poczułem mocne uderzenia z tyłu podczas przejeżdżania przez te belki - kapeć z tyłu.

No to kolejny raz czekało mnie zmienianie dętki w błocie. Podszedłem jak najbliżej krawędzi drogi i na spokojnie wziąłem się do roboty. Podczas zmieniania dętki mogłem tylko popatrzeć jak migali mi przed oczami kolejni zawodnicy i posłuchać warczących opon przy prędkościach grubo powyżej 50km/h.

Wymiana zajęła mi podobnie jak ostatnio koło kilkunastu minut i mogłem jechać dalej. Znowu miałem ten sam problem co w Piwnicznej, tzn. po ostygnięciu przy temp. ok. 10 stopni miałem przed sobą długi i bardzo szybki zjazd. Z powrotem rozgrzać mogłem się dopiero na podjeździe, a do niego jeszcze kawałek miałem.

Jakoś dojechałem do drugiego bufetu, ale coś mi nie pasowało, bo na liczniku miałem 39km, a bufet miał być na 36km. Później już było coraz gorzej, parę kilometrów po bufecie bardzo osłabłem. Na podjazdach wlokłem się na najwolniejszym przełożeniu i sporo osób mnie wyprzedzało.

Po chwili zaczęły się jeszcze bardziej strome podjazdy i nie było już szans, żebym tam podjechał. Zszedłem więc z roweru, ale i tak z dużymi problemami tam podchodziłem. Nie patrzyłem już nawet na licznik, bo według niego już dawno powinien być ostatni zjazd do mety.

No i w końcu zaczął się zjazd, początkowo szybki i łatwy, później kawałek wąską ścieżką, ale jakoś jeszcze dawałem radę. Potem był przejazd na inną ścieżkę i tam już było przewalone. Pełno głazów, dużych kamieni i stromo w dół. Większość jakoś zjechałem, bo nie miałem wyjścia. Zatrzymać się tam nie było jak. Pod koniec tego zjazdu trochę się zahaczyłem o jeden głaz i resztę już zszedłem.

Później jeszcze pamiętam fajny zjazd po trawie, ale jechałem tam wolno i ostrożnie, bo nie chciałem zaliczyć gleby na sam koniec maratonu. Na koniec jeszcze kawałeczek podjazdu asfaltem, gdzie wyprzedziłem parę osób i w końcu meta.

Dojechałem 67/187 Open i 24/44 M2. Czas na mecie 04:33:44.5, a strata do pierwszego 01:26:45.

Trochę szkoda tego kapcia, bo minimalnie wyleciałem z 3 sektoru, ale najprawdopodobniej nie będzie to miało żadnego znaczenia, bo raczej już się na żaden maraton w tym roku nie wybiorę.

Rower oczywiście do kapitalnego remontu, klocki i przód i tył nadają się tylko do wymiany. Łożyska w suporcie również, reszcie powinno wystarczyć przeczyszczenie i nasmarowanie.

Dane wyjazdu:
17.11 km 14.00 km teren
01:21 h 12.67 km/h:
Maks. pr.:50.08 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Piwniczna Zdrój 2013

Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0 |

A myślałem, że gorszej pogody niż w Krynicy to już nie będzie... Deszcz, temperatura na starcie 9 stopni, do tego zimny wiatr i mgła. Długo się zastanawiałem, ale na szczęście zmieniłem dystans z mega na mini, chociaż najmądrzej było by nie jechać wcale.

Deszcz padał przez całą drogę, na górze było jeszcze zimniej, a wszędzie było pełno błota i strasznie ślisko. Od startu jechałem spokojnym tempem, od razu zaczęło się pod górę i było parę km podjazdu.

Na pierwszym zjeździe, gdy chciałem trochę przyhamować, zobaczyłem, że tylny hamulec nie działał prawie w ogóle, a przedni tylko odrobinę lepiej. Dlatego też nie rozpędzałem się za bardzo i wolniutko sobie zjeżdżałem, do tego często nic nie widziałem bo błoto wpadało do oczu.

Na ok. 10km zaczęło mi się jechać jakoś dziwnie, patrzę w dół i widzę, że nie mam powietrza z tyłu. Mój pierwszy kapeć w maratonie MTB. Na spokojnie zatrzymałem się na polance, wypakowałem zapasową dętkę i zmieniłem przebitą.
Wszystko uwalone od błota, z pół minuty szukałem otworu na wentyl w obręczy :)

Ogólnie cała wymiana zajęła kilkanaście minut, trochę pechowo, że akurat było to przed długim i szybkim zjazdem, na którym strasznie zimno mi było. Na zjazdach dalej jechałem bardzo wolno i ostrożnie, ale jak zaczęło się pod górkę to już trochę przycisnąłem, żeby jak najszybciej się z powrotem rozgrzać.
Do mety obyło się już bez żadnych przygód, chociaż myślałem, że znowu mi ucieka powietrze z tyłu, ale widocznie tak mało napompowałem.

W domu przyjrzałem się dokładniej dziurawej dętce i okazało się, że jest uszkodzona od strony obręczy, a na obręczy niczego ostrego nie zauważyłem :/ Nie mam pojęcia od czego mogło się to uszkodzić, trzeba będzie chyba zainwestować w jakiś uszczelniacz, chociaż nie wiem czy tu by coś pomógł, bo dziura była duża i powietrze schodziło bardzo szybko.

Rower jest w gorszym stanie niż po mega w Krynicy, znowu czeka mnie rozkręcanie wszystkiego na kawałeczki. Mam nadzieję, że wystarczy tylko wszystko poczyścić i nasmarować.
Kategoria 0-50km, Kross A4, maraton


Dane wyjazdu:
45.89 km 40.00 km teren
03:37 h 12.69 km/h:
Maks. pr.:50.08 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Krynica 2013

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 0 |

Niecały tydzień po Złotym Stoku drugi start w tym roku. Pogoda zapowiadała się beznadziejna i taka była. Koledzy nie przepisali się z mega na mini więc też postanowiłem spróbować pojechać mega.

Na starcie było mi zimno i chyba trochę za grubo się ubrałem, bo później na podjazdach się gotowałem, szczególnie jak wyszło słońce. Na całe szczęście nie lało na trasie jak jechałem, ale wcześniej musiało padać dość mocno, bo bagna było sporo.

Początek jechałem spokojnie, żeby oszczędzać siły. Jednak i tak gdzieś od połowy jechało mi się coraz gorzej, a końcówkę już ledwo się wlokłem. Ponieważ startowało bardzo mało zawodników to nie straciłem dużo pozycji, ale straciłem dużo czasu.

Pierwszy zjazd mi się podobał, natomiast kolejny był masakryczny. Stromo i straszne błoto. Tak gdzieś do połowy zjechałem, ale później trafiłem przednim kołem na przeszkodę i postawiło mnie bokiem. Na szczęście nie przeleciałem przez rower, ale musiałem zsiąść i dalej ześlizgiwać się na nogach.

Od 10km napęd wydawał okropne jęki, bałem się tylko, żeby nie strzelił łańcuch. Po 20km zauważyłem, że nie zostało mi za dużo przednich klocków.

Pod koniec na bardzo śliskim i stromym zjeździe trochę za bardzo odpuściłem hamowanie, przednie koło wpadło w poślizg i leżałem. Pozbierałem się szybko i myślałem, że obyło się bez strat, ale po powrocie do domu okazało się, że trochę się poobijałem, poobdzierałem i uszkodziłem spodnie.

Strata do pierwszego spora, ale nie mam porównania, bo był to mój pierwszy start w Krynicy.

64 Open 23 M2 czas 03:38:49.8 i 01:03:45 straty.

Teraz czeka mnie rozkręcenie roweru na kawałeczki i czyszczenie...
Kategoria 0-50km, Kross A4, maraton


Dane wyjazdu:
36.71 km 34.00 km teren
02:35 h 14.21 km/h:
Maks. pr.:54.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Złoty Stok 2013

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 0 |

Pierwszy maraton w tym roku. Pogoda ładna, nawet trochę za ciepło jak dla mnie. Od rana nie czułem się najlepiej i jechało mi się tak średnio. Początek pojechałem bardzo wolno, co nie było najlepszym pomysłem, bo zaraz po wjechaniu w teren porobiły się korki.

Na podjazdach starałem się jechać swoim tempem i nie przejmować się innymi, bo inaczej chyba bym nie dojechał do mety. Na zjazdach miałem trochę problemów ze zsuwającymi się okularami i plecakiem. Pierwsze zjazdy strasznie strome, trochę się bałem, że przelecę przez kierownicę.

Kilka razy bardzo mało zabrakło, żebym leżał, bo przednie koło objechało mi bokiem po kamieniach, ale na szczęście jakoś udało mi się w ostatniej chwili podeprzeć nogą.

Mniej więcej od połowy dystansu byłem już bardzo słaby, ostatnie podjazdy lewo jechałem, a na najbardziej stromym odcinku od razu zszedłem, nawet nie próbowałem jechać, bo już nie miałem sił.

Najgorszy był dla mnie zjazd z Borówkowej. Amortyzator się nie wyrabiał i czułem się prawie jakbym jechał na sztywnym widelcu. Musiałem mocno zwolnić bo ręce mnie już tak bolały, że ledwo trzymałem kierownicę. Za to ostatni zjazd mi się podobał, można było sobie odpocząć i jechać prawie cały czas bez wstawania z siodełka.

Ogólnie nie jestem do końca zadowolony, średnia wyszła o 1km/h wolniej niż 2 lata temu. Po za tym trasa choć taka sama, to wydawała mi się jakaś trudniejsza. No ale w 2011 miałem przed tym maratonem już o wiele więcej km przejechanych.
Co prawda mimo, że pojechałem dużo słabiej niż dwa lata temu, to miejsce zająłem lepsze, ale to dlatego, bo startowało dużo mniej ludzi w tym roku.

145/395 open, 55/95 M2, czas 02:39:20.882, strata 00:48:26.
Nie bardzo wiem skąd taka różnica pomiędzy czasem z wyników, a tym z licznika.

Kilka fotek znalezionych na forum:



Kategoria 0-50km, Kross A4, maraton


Dane wyjazdu:
96.76 km 30.00 km teren
04:56 h 19.61 km/h:
Maks. pr.:56.18 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.5

Powerade Suzuki MTB Marathon 2011 - Istebna

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 0 |

Ostatni maraton w sezonie, mój pierwszy raz w Istebnej i pierwszy raz (i raczej ostatni) na dystansie mini. Pogoda super jak na tą porę roku, lepsza chyba nie mogła być.

Na starcie niby byłem raczej z przodu, ale trochę źle się ustawiłem i efekt był taki, że prawie do końca asfaltu goniłem czołową grupę, co kosztowało mnie bardzo dużo sił. Pierwszy powód dla którego wolę mega - tam początek zawsze jadę spokojnie, na luzie.

Drugi powód pojawił się chwilę później, po wjechaniu w teren w single-tracka - dojechanie do tyłów mega. Niestety im dalej się jechało tym było gorzej, co chwilę robiły się korki.

Ogólnie trasa mi się podobała, nie było, przynajmniej na mini, jakiś bardzo trudnych zjazdów. Najmniej podobał mi się podjazd po tych wielkich płaskich głazach mocno nachylonych. Nie wyobrażam sobie jazdy po tym czymś gdyby było mokro.

Było kilka momentów na zjazdach kiedy zrobiło mi się ciepło, a na końcowym, gdzie było ślisko, nawet bardzo ciepło. Na szczęście jakoś udało mi się opanować uślizgi i całą trasę przejechałem bez żadnej gleby.

Sporo było miejsc gdzie szedłem z buta, niektóre temu, że nie było jak przejechać przez korek, albo ktoś zaraz przede mną się przewrócił. Przez całą drogę jechało mi się bez większych problemów, najbardziej zmęczony byłem na samym początku. Później osłabłem trochę dopiero na ostatnim podjeździe, na szczęście nie był on długi.

Najbardziej podobały mi się zjazdy pod koniec trasy, no może po za tymi fragmentami gdzie było ślisko.

Po dotarciu na metę zauważyłem dopiero, że mam zranioną nogę. Mam na niej 4 równoległe do siebie linie. Nie jestem pewny od czego, ale przypuszczam, że kiedy mijałem kogoś kto przewrócił się zaraz koło mnie, to zahaczyłem o platformowy pedał z ząbkami, tak to przynajmniej wygląda.

Wynik: 16 OPEN 9 M2 strata: 00:11:20

Do lepszego wyniku zabrakło mi nie tyle sił, co umiejętności przepychania się "na krzywy ryj". Bardzo dużo czasu spędziłem jadąc na luzie za tyłami mega. Niestety trasa w Istebnej w większości jest bardzo wąska i albo jest bardzo ciężko wyprzedzać, albo w ogóle nie ma takiej możliwości. Jeżdżąc na mega rzadko kiedy musiałem wyprzedzać, tu podczas jednego maratonu wyprzedziłem chyba więcej osób niż podczas tego i poprzedniego sezonu razem wziętych.

Jednak myślę, że jak na to, że od czerwca z miesiąca na miesiąc z moją formą jest coraz gorzej, na to, że nie wyleczyłem jeszcze do końca przeziębienia i na to, że był to mój pierwszy start w mini - to jest całkiem dobry wynik.
Wiadomo, że zawsze trochę szkoda, że zamiast odpoczywać za innymi mogłem jakoś przepychać się do przodu i jechać swoim tempem, w końcu do 3 miejsca brakło mi koło 5 minut.

Zdjęcia wrzucę jak tylko jakieś znajdę.

Dane z licznika po maratonie:
Dystans: 24 km
Czas: 1:34:23
Avg: 15,25 km/h
Max: 45,31 km/h


Reszta kilometrów to dojazd z Istebnej do domu Wiślaną Trasą Rowerową, bardzo spokojnym tempem.

Dane wyjazdu:
64.24 km 50.00 km teren
02:59 h 21.53 km/h:
Maks. pr.:66.33 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Kraków 2011

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 1 |

Dopiero trzeci mój start w tym sezonie, na szczęście pogoda była lepsza niż w zeszłym roku czy w Zabierzowie. Na trasie sporo błota i kałuż, rower już umyłem, ale nie obejdzie się bez rozkręcenia go na części.

Ponieważ tak mało razy jechałem w tym roku u Golonki, startowałem z trzeciego sektora, inaczej bym go raczej nie utrzymał. Trasa jak zwykle mi się podobała, przeważnie na krakowskim maratonie mi najlepiej się jechało.

Do zeszłego roku ciężko porównać ze względu na warunki, ale wydaje mi się, że trasa była sporo szybsza niż 2 lata temu. Przez całą drogę udało mi się na szczęście uniknąć jakichkolwiek problemów sprzętowych, ale od 50km zacząłem coraz bardziej tracić siły.

Na 55km odjechała mi grupka, z którą jechałem przez dłuższy czas. Co jakiś czas później mijali mnie inni zawodnicy. Szkoda, no ale trudno, i tak nie było źle, byłem 111 OPEN i 48 w M2, strata do pierwszego - 36 minut.
Patrząc na moje jazdy w tym miesiącu i na to jak mi się jeździło, to całkiem dobry wynik.

Opony spisały się bardzo dobrze, nie chcę nawet myśleć co by się działo, jakbym pojechał na starych, zjechanych Smart Samach. Co prawda parę razy zdarzyło mi się stracić przyczepność tyłu na podjeździe, ale to może przez to, że miałem trochę za dużo ciśnienia.

Z drugiej strony znowu tak nie wiele zabrakło, żeby się zmieścić w pierwszej setce...

Na pocieszenie zostaje mi to, że udało mi się zjechać wszystko bez schodzenia z roweru i nie zaliczyłem ani jednej gleby, a nie jestem za dobry technicznie.

Jak zajrzałem na licznik to byłem zaskoczony prędkością maksymalną, nie mam pojęcia w którym momencie to mogło być. Dobrze, że podczas jazdy nie popatrzyłem na licznik, bo chyba bym się przestraszył. Taka prędkość nawet na szosie to sporo jak dla mnie..

Fotki znalezione z pomocą mtbforum.pl, na razie tylko dwie. Jak znajdę coś więcej to wrzucę później. (ja to ten w biało-czerwonym kasku)


Dane wyjazdu:
104.63 km 0.00 km teren
04:25 h 23.69 km/h:
Maks. pr.:69.03 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 1.5

Pętla Beskidzka...

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 0 |

Tak źle jeszcze nie było, niestety, ale żałuję, że w ogóle tam pojechałem. W zeszłym roku było bardzo ciężko, a w tym było jeszcze z 2 razy gorzej.

Po pierwsze trasa - przy zapisywaniu zmylił mnie wykres przewyższeń ze strony pętli. Tam było od zjazdu z Salmopolu do ostatniego podjazdu płasko, a jak było naprawdę to wie każdy kto jechał.

Jeżeli w przyszłym roku będzie podobna trasa, to na pewno się na to nie piszę. Uważam, że dużym błędem było zlikwidowanie 3 dystansów i zrobienie tylko 2.

Z pewnością nie pomogło mi ostatnie przeziębienie i to, że w czerwcu bardzo mało jeździłem, ale myślę, że nawet w pełni sił i przy pogodzie nadającej się do jazdy miałbym też duże problemy z tą trasą.

Od samego początku słabo się czułem, ale jakoś jechałem. Pierwszy większy błąd zrobiłem na podjeździe pod zameczek, bo jechałem sam zamiast poczekać na jakąś większą grupę i później na zjeździe dużo straciłem. Cały czas z niego niepotrzebnie pedałowałem, ale i tak nie było szans na dogonienie grupy jadącej przede mną. Na koniec jeszcze trafiłem na traktor przed rondem, którego nie było jak wyprzedzić.

Problemy zaczęły się już na podjeździe pod Salmopol, ciągnął mi się on strasznie. Jechałem ślimaczym tempem, a i tak bardzo byłem już zmęczony. Na zjeździe odpocząłem trochę, poczekałem aż dojedzie do mnie jakaś grupa i dołączyłem do nich.

Do niecałego 80km jakoś jechałem, potem nie umiałem już nawet utrzymać się na kole i zaczęły mnie mijać kolejne grupy. na ok 84km zaczął się masakryczny podjazd i tam już odpadłem całkowicie. Żeby jechać na rowerze musiałbym mieć przełożenia z MTB, bo u mnie pomimo kompaktowej korby ciężko mi jechać wolniej niż 8km/h. Zsiadłem z roweru i powoli sobie szedłem, jak znalazłem cień to zatrzymałem się tam chwilę odpocząć.

Przy pierwszym zsiadaniu z roweru oczywiście złapały mnie skurcze i przez pół minuty stałem w śmiesznej pozycji z jedną nogą w górze, aż mi przeszło.

Później jeszcze było trochę zjazdów i mniejszych podjazdów, ale prawdziwa masakra zaczęła się jakieś 4km przed końcem. W zasadzie od razu jak zaczęło się bardziej stromo to zszedłem z roweru bo nie umiałem już jechać, do tego od ostatniego podjazdu bardzo mnie zaczął boleć brzuch.

Byłem już tak słaby, że nawet nie umiałem iść i co chwilę musiałem się zatrzymywać, raz nawet musiałem siąść, bo czułem jakbym miał się przewrócić za chwilę. Cały czas mijali mnie kolarze, w zdecydowanej większości idący.
Do tego wszystkiego droga była tam taka, że się topiła i kleiła do butów...
Na metę ledwo doszedłem i od razu padłem na trawę i z 20 min dochodziłem do siebie na tyle, żebym mógł przejść do samochodu.

Dystans wyszedł mi nie całe 105km, ale było by więcej, bo momentami szedłem tak wolno, że licznik nie reagował. Tego też nie bardzo rozumiem, bo trasa miała mieć 100km, a mój licznik raczej zawsze pokazuje mniej niż u innych.

Średniej nawet nie chce mi się komentować, ale zanim zacząłem prowadzić rower to też już było bardzo słabo bo coś ok 26,5km/h. Napiszę tylko, że rok temu miałem średnią prawie 28km/h co uważałem za bardzo słaby wynik.

Jeżeli za rok będzie trasa z podobnym dystansem i podjazdami, to ja rezygnuję. Nie bardzo wiem o co chodzi organizatorowi, bo od 2009 roku, kiedy jechałem po raz pierwszy, co rok jest podwajany poziom trudności.

W domu z ciekawości się zważyłem i waga pokazała 54,9kg (normalnie powinno być 57-60).

Dane wyjazdu:
66.48 km 60.00 km teren
03:57 h 16.83 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Zabierzów 2011 ..czyli błotna masakra II

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 3 |

No cóż, prognozy się niestety sprawdziły i pogoda była taka jaką zapowiadali.
Jak dla mnie było dużo gorzej niż w Krakowie. Problemy zaczęły się u mnie już na pierwszych zjazdach, pomimo że nie było tam jeszcze błota. Przednie koło w ogóle nie miało przyczepności. Chyba trochę za duże ciśnienie z przodu miałem.

Dwa razy cudem uniknąłem poważnych gleb przy próbie wyprzedzenia kogoś. Później już niestety nie miałem tyle szczęścia i wyrżnąłem zahaczając przy okazji o stos belek drzewa ułożonych przy drodze. Tam też chyba roztargałem sobie koszulkę i spodenki...

Jak zaczęło się błoto było już tylko gorzej, nawet nie liczyłem ile razy zaliczyłem glebę, ale przynajmniej z 3 razy więcej niż w całym zeszłym sezonie.

Na pierwszym punkcie byłem 113 i myślę że do 50km tak mniej więcej jechałem, później niestety odcięło mi prąd i ledwo się dowlokłem do mety. Od 30km zaczęło mi coś mocno ocierać przy tarczy i coraz bardziej nawalał mi napęd. Pod koniec było już naprawdę źle.

Na sam koniec jeszcze ten zjazd, z którego miałem duży problem zejść i przejazd rzeką, który uważam za pomyłkę przy takiej pogodzie. Nie było widać po czym się jedzie, dwa razy się tam przewróciłem i wpadłem do zimnej wody przy okazji rozwalając sobie kolano na ostrych kamieniach.

Po maratonie dobre pół godziny dochodziłem do siebie, cały czas trzęsłem się tak, że nawet nie mogłem wypić herbaty bez rozlewania. Jestem cały poodzierany i poobijany, ale na szczęście tylko tyle, rower nie wiem nawet w jakim jest stanie, bo dopiero dzisiaj mam go zamiar umyć. Nie obędzie się zapewne bez rozkręcenia na kawałki.

Na mecie byłem 146 OPEN i 64M2, mogło być lepiej, no ale cóż.. Popełniłem duży błąd, że nic nie wziąłem na bufetach, może by mnie tak nie odcięło w końcówce.

Fotki znalezione na mtbforum.pl:

Powerade MTB Marathon - Zabierzów 2011 © mich





Kategoria 0-50km, Kross A4, maraton


Dane wyjazdu:
39.81 km 39.00 km teren
02:39 h 15.02 km/h:
Maks. pr.:59.61 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Złoty Stok 2011

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 0 |

W końcu pierwszy start w tym sezonie. Pogoda pomimo złych prognoz była super - ciepło i słonecznie. Trasa ogólnie mi się podobała. Po starcie jechałem powoli, parę razy trzeba było się zatrzymać z powodu korków. Dobrze, że na początku był długi podjazd to zrobiło się trochę luzu przed zjazdem.

Przez pierwszą połowę cały czas oszczędzałem siły, co okazało się dobrą decyzją, bo na ostatnich podjazdach byłem już słaby. W zasadzie jedyne z trasy co mi się nie podobało to zjazd po drugim podjeździe, dużo dużych kamieni, raczej tego nigdy nie polubię.

Za to ostatni zjazd jak dla mnie był najlepszy. Było szybko, równo i szeroko, także mogłem spokojnie siąść na siodełku i trochę odpocząć. Tam też chyba uzyskałem maksymalną prędkość.

Nie bardzo pamiętam pierwszy zjazd, bo jechałem w większej grupie i bardzo szybko to przeleciało, podobno było tam najstromiej, ale nie wiem nawet, który to był moment.

A i prawie bym zapomniał napisać, że rower w nowej konfiguracji spisał się świetnie, nie było żadnych problemów przez całą drogę.

Jeżeli chodzi o wynik, to bez rewelacji, ale może być jak na pierwszy start. Ledwo udało się mi zmieścić pierwszej połowie stawki M2. Na szczęście czas był wystarczający, żeby mieć 3 sektor na następny start.

165/519 open, 78/160 M2, czas 02:39:20.882, strata 00:42:55.

Fotka znaleziona w linku z mtbforum.pl:
Zaraz po starcie © mich


Jako, że to ostatni wpis w kwietniu, czas na krótkie podsumowanie:

Wszystkie kilometry: 1053.02 km (w terenie 90.00 km; 8.55%)
Czas na rowerze: 40:06
Średnia prędkość: 26.26 km/h
Maksymalna prędkość: 77.20 km/h
Wycieczek: 16
Średnio na wycieczkę: 65.81 km i 02:30 godz.


Niestety, wyszło słabiej niż w zeszłym roku i nie ma żadnego postępu w porównaniu do marca. Powodem była głównie pogoda, która w pierwszej połowie kwietnia była gorsza niż marcu.

Fotki ze Sportografa:
Powerade Mtb Marathon Złoty Stok 2011












Kategoria 0-50km, Kross A4, maraton


Dane wyjazdu:
67.24 km 55.00 km teren
03:49 h 17.62 km/h:
Maks. pr.:44.69 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kross A4

Maraton MTB - Kraków 2010...

Sobota, 28 sierpnia 2010 · dodano: 28.08.2010 | Komentarze 0 |

...czyli błotna masakra. W takich warunkach jeszcze nigdy nie jechałem i tyle błota jeszcze nigdy nie widziałem. Dystans jak zawsze - mega. Niestety po przyjeździe na metę zapomniałem wyłączyć licznik, przez co podane dane zawierają jeszcze jakiś kilometr dojazdu do samochodu i parę dodatkowych minut.

Moim celem na suche warunki była pierwsza setka open. Na mokre zakładałem tylko dojechać do mety. W zasadzie od początku miałem problemy, musiałem pozbyć się okularów, bo widoczność przez nie była zerowa, nie chciałem się zatrzymywać, więc spuściłem je tylko na nos.

Po przejechaniu przez pierwszy zjazd błotny przerzutka przestała działać tak jak powinna, i co gorsze łańcuch zaczął objeżdżać na trybach kasety, przez co najpierw się zatrzymałem, żeby zobaczyć co jest, ale nic nie mogłem zrobić z tym, więc zostało mi tylko bardzo delikatnie kręcić.

W połowie dystansu objeżdżanie trochę ustąpiło, mogłem mocniej jechać, tyle że hamulce już nie działały. Całe szczęście, że na tej trasie za często nie były potrzebne. Po jakimś czasie jechałem w 3 osobowej grupce i właśnie doganialiśmy dużą grupę kolarzy, kiedy zerwał mi się łańcuch.

Po odgłosach jakie wydawał przy zmienianiu przerzutek nie było to dla mnie wielkim zdziwieniem, miałem jednak nadzieję, że wytrzyma do końca. Długo się męczyłem ze skuciem, straciłem koło 10min, ale w końcu się udało i jechałem dalej. Było to kawałek przed trzecim bufetem.

Końcówka była straszna jeżeli chodzi o rower, łańcuch strasznie objeżdżał, ledwo dało się jechać. No, ale ważne, że dojechałem do mety i nie było tak źle jak myślałem. A nawet chyba było najlepiej w ogóle do tej pory.

Miejsce: OPEN 107/494 M2 49/138, strata 1:02:22.
Piszę tylko tych co dojechali do mety, bo po za tym ok. 70 osób ma DNFa lub DSQ.

Żałuję trochę, bo tak mało brakło do pierwszej setki (5 minut). Jakby nie ten łańcuch... no, ale nie ma co gdybać, oby za rok była lepsza pogoda. Bo w tym roku nawet nie byłem jakoś padnięty po tym maratonie, ale to przez to, że przez spory dystans musiałem jechać wolniej niżbym mógł przez to objeżdżanie łańcucha.